Kanada po raz drugi w historii wzięła w turnieju. To była jedna z tych drużyn, która do Polski przyjechała w pierwszej kolejności po naukę, zdobycie doświadczenia i możliwość rywalizacji z lepszymi od siebie. Wyniki sportowe nie mają dla nich aż tak dużego znaczenia.
Narodowym sportem Kanady jest hokej i żadna dyscyplina nie osiągnie tam takiej popularności. Piłka ręczna jednak próbuje, istnieją szkolne drużyny, szkolne rozgrywki, a inspiracje czerpane są ze Skandynawii i Francji.
– Chcemy dać naszym zawodnikom możliwość poznawania kultury handballowej i rozwijania się w tym sporcie. Chcemy jeździć do Europy, choć organizacja takich wyjazdów jest droga. Mimo wszystko, to tu bije serce piłki ręcznej i nasi zawodnicy muszą to widzieć. Powoli będziemy znajdować swoją drogę. A nasi zawodnicy powinni zadawać sobie pytanie: skoro tutaj jest to możliwe, to dlaczego nie u nas, dlaczego ja miałbym nie osiągnąć sukcesu? – mówi w rozmowie Carrie Kuypers, szefowa Kanadyjskiego Związku Piłki Ręcznej.

Marcin Batóg: Co oznacza dla was udział w młodzieżowych mistrzostwach świata? I nie chodzi mi tylko o stronę sportową, ale również o tę organizacyjną i promocyjną.
Carrie Kuypers: – To znaczący turniej dla naszej federacji, dzięki któremu zyskujemy doświadczenie na różnych polach. Doświadczenie zbierają też młodzi zawodnicy i rozwijają się poprzez rywalizację ze światową czołówką.
Zauważyłem, że spora część waszych zawodników mówi po francusku. Dlaczego?
W Kanadzie dobrze zorganizowane kluby są w Quebecu i Albercie. Większość naszych trenerów wywodzi się z Quebecu, a to prowincja zdominowana przez język francuski. Ale spotykamy się też z problemem, że niektórzy nasi zawodnicy nie mówią w tym języku, więc potrzebne jest tłumaczenie.
Dobrze rozumiem, że w Quebecu, czyli na wschodzie kraju ta dyscyplina sportu jest bardziej popularna niż na zachodzie?
W kanadyjskich prowincjach funkcjonuje obecnie łącznie osiem federacji piłki ręcznej. Mamy dobre statystyki w Albercie i Saskatchewan. Ale oczywiście potrzebujemy się rozwijać, szkolić zawodników we wszystkich częściach kraju.
Kanada to ogromny kraj i ten rozmiar stanowi problem w budowie społeczności piłki ręcznej?
Odległości to problematyczna kwestia. Podróż z Quebecu do Alberty zajmuje cztery-pięć godzin samolotem. W Quebecu, Albercie i Saskatchewan są silne kluby, ale są też kłopoty, by zebrać je razem, by trenowały razem.

Da się to jakoś pokonać czy to jest nie do rozwiązania?
Myślę, że jest. Jednym ze sposobów, który zaczęliśmy wprowadzać odkąd zostałem prezesem kanadyjskiej federacji piłki ręcznej, jest podział kosztów. Każdy gracz przed zgrupowaniem wpłaca określoną kwotę i ta zasada dotyczy wszystkich zawodników, bez względu na miejsce ich zamieszkania. Dzięki temu gracze z dalej położonych prowinicji czy mniejszych klubów wydają mniej na przejazdy i są w stanie dotrzeć na obozy.
A jak zorganizowane są rozgrywki? Bo z tego, co rozumiem w każdej prowincji wygląda to inaczej.
Podam to na przykładzie Alberty, bo jestem stamtąd. W Albercie jest tradycja piłki ręcznej, bo tę dyscyplinę wprowadzali węgierscy imigranci. Podobnie zresztą było w Quebecu.
Funkcjonuje tam federacja oraz kluby w różnych częściach – w Calgary, czyli na południu, w centralnej części prowincji w Red Deer, czy w Edmonton. W Edmonton jest zresztą dobrze zorganizowana społeczność handballowa. W tej prowincji kluby grają w ramach ligi między sobą od września do maja, a wiosną odbywa się duży turniej. To przede wszystkim zespoły szkolne złożone z uczniów uczniów w wieku 12-14 lat. I to właśnie w szkołach w takim wieku dzieci poznają piłkę ręczną. Dlaczego nie wcześniej? Ze względu na hokej. To właśnie z takich szkolnych zespołów staramy się pozyskiwać zawodników do klubów, ale nie jest to jeszcze zorganizowany system szkolenia w szkołach. Dopiero nad nim pracujemy.
W Albercie jest też swoista reprezentacja prowincji, a niektórzy chłopcy, którzy w niej grali, wyjechali już do klubów w Niemczech, Danii. Z kolei ci wywodzący się z Quebecu wybierają częściej Francję.

Czy trudno jest zainteresować dzieciaki piłką ręczną w kraju, który jest kolebką hokeja? Bo choć piłka ręczna jest piękna, to jest ona wymagająca pod względem technicznym, ale i zasad.
Większość dzieci, która zaczyna grę w piłkę ręczną poznaje tą dyscyplinę za sprawą rodziców. Z różnych powodów – niektórzy grali w nią w młodości, niektórzy ją znają przez swoje europejskie korzenie. Piłka ręczna jest tańsza od hokeja, nie trzeba wydawać setek dolarów rocznie na nowe łyżwy, kije, kask, ochraniacze oraz dodatkowe treningi jazdy na łyżwach. To naprawdę drogi sport do uprawiania na wysokim poziomie. Dlatego myślę, że z czasem piłka ręczna stanie się w szkołach popularniejsza, bo też jest fajną, strategiczną i fizyczną dyscypliną.
Kilka lat temu pojechaliśmy z naszymi utalentowanymi chłopcami na turniej do Serbii. Byliśmy też w Korei Południowej, Japonii, Danii czy Niemczech. Chcemy im tworzyć możliwości poznawania kultury handballowej i rozwijania się w tym sporcie. Chcemy jeździć do Europy, choć organizacja takiego wyjazdu to wyzwanie finansowe. Mimo wszystko, to tu bije serce piłki ręcznej i nasi zawodnicy muszą to widzieć. Powoli będziemy znajdować swoją drogę. A nasi zawodnicy powinni zadawać sobie pytanie: skoro tutaj jest to możliwe, to dlaczego nie u nas, dlaczego ja miałbym nie osiągnąć sukcesu?
Rozmawiał Marcin Batóg
